Dla
zielarki, no bo właściwie… Czemu nie. Bo to Kielce, bo to Medium, bo jesteśmy
prawie sąsiadkami, bo ja kocham.
W pierwszej kolejności proszę zapoznać się ze stroną z obsadą. A potem można czytać. :)
Szłam
właśnie ścieżką rowerową, czego robić nie powinnam, bo przecież nie byłam
rowerem, ani nawet takowego nie posiadałam, bo wypadek w dzieciństwie, kiedy to
od razu po otrzymaniu komunijnego pojazdu wsiadłam na niego w białej sukience i
rozpędzona wjechałam w kupę szlaki, skutecznie zniweczył mój romans z tego typu
pojazdami. Zdecydowanie wolałam rolki, albo moje własne nogi, którym mogłam
zaufać w pełni. W słuchawkach brzmiała mi Honey i jej bezsensowne
Lalalalalalalala Low, które na pewno w ramach zemsty na moim telefonie umieścił
Nikołaj, a ja nawet nie miałam siły przełączać tego żałosnego utworu.
-
Wsiadaj – usłyszałam tylko i niewiele myśląc wykonałam polecenie.
Bo
w końcu co mogło mi się stać w upalny dzień, w środku miasta, kiedy dookoła
ludzie pędzili we wszystkie strony i było ich tylu, że pośród takiego tłumu
nikt by nic nie zauważył? No właśnie, mogło stać mi się wszystko i właśnie
wszystko mi się stało. Bo jak zdołałam ogarnąć otępiałym od upału mózgiem, w
samochodzie siedział Piotrek. Odjechał z piskiem opon, bo to nielegalne,
zatrzymywać się na środku drogi, a moją reakcją na ten nagły zryw było kurczowe
złapanie się za drzwi od samochodu.
-
Rany boskie, chcesz mnie zabić? – spojrzałam na niego po raz pierwszy tego dnia
trochę bardziej uważnie i nie podobało mi się to, co zobaczyłam. – Ej Piotruś,
co jest? Znowu łapiesz paranoję?*
Akurat
zatrzymał się na światłach i spojrzał na mnie żałośnie. Próbowałam wytrzymać
jego wzrok, jednak nie udało mi się to, bo patrzenie na przyjaciela w takim
stanie było ciężkie. Odwróciłam wzrok w stronę okna i zapatrzyłam w laskę,
która chyba pomyliła ciemny nocny klub z zupełnie jasną ulicą i raczej nie
trafiła z doborem ubrania.
-
Skurwmy się – usłyszałam od niego, co przerwało moją kontemplację i zmusiło
mnie do spojrzenia na Piotrka.
-
Okej – odpowiedziałam tylko i milczeliśmy całą drogę do naszego mieszkania.
Przesiedliśmy
się do MPK, po tym jak Piotrek odstawił samochód pod blok, zawitaliśmy w Tesko
i zakupiliśmy słuszny alkohol. Przez cały czas niemal się do siebie nie odzywaliśmy,
a jeśli nawet, to poruszaliśmy kwestie zupełnie nieistotne, takie jak ile
litrów coli potrzeba nam do przepicia siódemki wódki. Oczywiście uważałam, że
siódemka na nas dwoje to jednak trochę za dużo, na co Medium uświadomił mnie,
że to, czego nie wypiję ja, dokończy on. Stanęło na tym, że właśnie wsiadaliśmy
do autobusu, który zmierzał w jedynym odpowiednim kierunku, jaki przyszedł nam
do głowy. Poza tym, że w autobusie nie było wolnych miejsc siedzących, to
jeszcze okropnie śmierdziało, jak to zwykle bywa w komunikacji miejskiej latem.
Stanęliśmy więc w przejściu, złapaliśmy się tej samej rurki i spojrzeliśmy na
siebie, kiedy nasze dłonie się spotkały. W jego oczach widziałam niewyobrażalny
ból i zupełnie nie wiedziałam, czym jest spowodowany. Piotrek po prostu oderwał
ręce od rurki i przygarnął mnie do siebie, w tym autobusie pełnym ludzi, nie
zważając na nikogo ani na nic. Był taki ciepły i taki bezbronny, nigdy nie
przypuszczałam, że tak wielki facet może być tak bardzo przez coś złamany, do
tej pory nie widziałam go w tak złym stanie. Autobus nagle zahamował i Piotrek
przygniótł mnie do barierki, po czym oderwał się ode mnie i zaczął się śmiać,
bo wylądowałam w całkiem dziwnej pozie. Śmiałam się razem z nim i dopóki nie
wysiedliśmy na odpowiednim przystanku, cały autobus posyłał nam co chwila
powątpiewające spojrzenia.
Wdrapywaliśmy
się właśnie na górkę, z której mieliśmy mieć cudowny widok, a który był moim
ukochanym w całych Kielcach. Najlepsze miejsce do chill outu, do poważnych
rozmów i dzikich melanży. Pod warunkiem, że się nie było aż tak najebanym, żeby
zlecieć w dół. Bo wtedy mogło być różnie.
Po
wielkich wysiłkach znaleźliśmy się wreszcie na samej górze, a pod nami
rozpościerał się niesamowity widok na krystalicznie czystą wodę, która
wyglądała jak pokolorowana w paincie. To było fizycznie niemożliwe, żeby takie
cudo natury znajdowało się w Polsce, a w dodatku na wyciągnięcie ręki. **
Postanowiłam
czynić honory i złapałam flaszkę, rozlałam do dwóch setek i wręczyłam Piotrkowi
jedną z nich i kiedy oboje wykrzywialiśmy twarze z powodu cieczy przepalającej
przełyk, układałam sobie w głowie co takiego mogę powiedzieć. Przepiliśmy wódkę
colą z gwinta i jako że nie wymyśliłam nic, powiedziałam po prostu:
-
To teraz mów.
I
zaczął mówić.
*
to stąd http://www.youtube.com/watch?v=a1RKUM0JX7U
**
http://www.polskaniezwykla.pl/pictures/original/278415.jpg
To jest Wiśniówka. Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam relacje naocznych
świadków i chcę tam być.
Znowu to robię, znowu publikuję zanim skończę, ale szczerze? Mam to w dupie. :) Możecie mnie za to kochać albo nienawidzić, ja mam kaprys i ja będę!