środa, 31 lipca 2013

karta nr 4


Piotrek całował mnie długo i namiętnie, zanurzając swoje dłonie w moich mokrych włosach, co niesamowicie mi się podobało, bo czułam, że mnie pragnie. Nieśmiałe uczucia, które kiełkowały we mnie w ostatnim czasie nabrały rozpędu i po prostu wiedziałam, że nie ma innego wyjścia, żeby sprawdzić, czy naprawdę cokolwiek czuję do mojego przyjaciela. Siedzieliśmy na kanapie w jego mieszkaniu i od razu po tym, jak przekroczyliśmy próg salonu, wiedziałam, że coś się będzie działo. Chwilę później znaleźliśmy się na kanapie, w przyzwoitym oddaleniu, ale dzieląca nas odległość została zminimalizowana do zera. To on zaczął. Ja się tylko biernie poddawałam.
- Piotrek, co to było? - oderwałam się od niego i wbrew sobie starałam się skończyć tę chemię między nami.
- Nie wiem – niemal wyszeptał i patrzył na mnie niewidzącym wzrokiem, który niesamowicie mnie przerażał.
- Ja pierdolę, przepraszam. Naprawdę nie powinniśmy tego robić. Chodź tu do mnie, przytul się…
Bez słowa wykonał moje polecenie. Zrozumiałam, że szuka we mnie kogoś, kto odszedł wraz z jego synem, że jemu po prostu brakuje żony, albo kobiety, która mogłaby mu ją zastąpić. Zdawałam sobie sprawę, że tą osobą nie mogłabym być ja, bo po prostu za dobrze się znaliśmy. Przytulał się do mnie jak do pluszowej maskotki, w której chciał znaleźć ukojenie, takiej, której wszystko może powiedzieć, a ona nie będzie go oceniać i po prostu będzie przy nim trwać. Przesiedzieliśmy tak do zachodu słońca, moje włosy zdążyły wyschnąć, Piotrek usnął wtulony we mnie, a niedługo potem zadzwonił do mnie Nikołaj, niepokojąc się moją nieobecnością w domu. Cholera. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania Medium, zamykając drzwi kluczem, który dał mi dawno temu na własność.

- Chodź tu do mnie, chce cię mieć teraz – posłusznie wykonałam polecenie po tym jak weszłam do mieszkania i zdjęłam buty. Podeszłam do niego na palcach, bo płytki na podłodze były nieprzyjemnie chłodne. – Pięknie pachniesz, wiesz? Jak ciasteczko…
Roześmiałam się z jego głupich pomysłów, bo choć były głupie, to całkowicie mnie rozczulały.
- Nikoooo… - wymruczałam i wróciłam do zajmującego całą uwagę obcałowywania jego ciała.
Misternie układana fryzura poszła się pieprzyć, ale jakoś nie było mi żal. Dla takich chwil warto było męczyć się godzinami, żeby wyglądać zajebiście, po to, by w ciągu kilkunastu minut z tego wyglądu nie zostało nic. Przynajmniej byłam spełniona. Na tyle, na ile mogłam być spełniona po tym, jak zdradziłam swojego faceta.
Niektórzy mówią, że pocałunek to jeszcze nie zdrada, ja jednak uparcie twierdzę, że każdy bliższy kontakt fizyczny jest w jakimś stopniu zdradą. Dlatego teraz, kiedy leżymy na podłodze, po cudownych chwilach uniesienia, dochodzę do wniosku, że Nikołajowi należy się prawda.
- Piotrek dzisiaj mnie pocałował – wyduszam w końcu z siebie.
- Co kurwa?
Z wszystkich polskich słów to słowo Niko lubi najbardziej i zazwyczaj jego nadużywa. W tym momencie brzmi z całą mocą i zaczynam się go trochę bać.
- Nie denerwuj się, on po prostu jest zagubiony.
- A ty tak po prostu na to pozwoliłaś?! – wstał z podłogi i patrzy na mnie krytycznym wzrokiem, jakbym to ja była wszystkiemu winna.
- Uspokoiłam go i oboje uznaliśmy, że nic się nie wydarzyło, że to była pomyłka i o tym zapominamy.
Naprawdę staram się go uspokoić, nawet wstałam z podłogi i próbuję się do niego przytulić, ale on jest nieugięty. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie i cholernie niepokoi mnie jego zachowanie.
- No kurwa naprawdę, pomyłka. Jesteś zwykłą dziwką, wiesz? Jakie masz prawo do tego, żeby całować się z innym facetem? Co byś czuła, gdybym ja złapał jakąś napaloną fankę i tak po prostu ją pocałował? – jest naprawdę wściekły i teraz już nie przebiera w słowach.
Na słowo „dziwka” budzi się we mnie instynkt samoobrony i syczę z wściekłości:
- Nienawidzę cię.
Pospiesznie się ubieram i wychodzę z domu trzaskając drzwiami. W międzyczasie Niko kontynuuje swoją tyradę, mówi coś o tym, że go zawiodłam, ale słowo „dziwka” odbija się od czaszki, wyje niczym syrena alarmowa i nie dociera do mnie nic innego.
Dopiero gdy jestem już na chodniku, dociera do mnie, że nie mam się gdzie podziać. Nie pójdę do Piotrka, bo Nikołaj i tak jest już wkurwiony, a gdyby dowiedział się, że spędziłam noc u przyjaciela, byłby w stanie nas zabić.

Czas przyznać się do porażki i zadzwonić w jedno miejsce. Żołądek podchodzi mi do gardła kiedy słyszę sygnał w słuchawce.


Nareszcie mam wakacje. Trochę nie potrafię w to uwierzyć.