sobota, 11 maja 2013

karta nr 1


Dla zielarki, no bo właściwie… Czemu nie. Bo to Kielce, bo to Medium, bo jesteśmy prawie sąsiadkami, bo ja kocham. 

W pierwszej kolejności proszę zapoznać się ze stroną z obsadą. A potem można czytać. :) 


Szłam właśnie ścieżką rowerową, czego robić nie powinnam, bo przecież nie byłam rowerem, ani nawet takowego nie posiadałam, bo wypadek w dzieciństwie, kiedy to od razu po otrzymaniu komunijnego pojazdu wsiadłam na niego w białej sukience i rozpędzona wjechałam w kupę szlaki, skutecznie zniweczył mój romans z tego typu pojazdami. Zdecydowanie wolałam rolki, albo moje własne nogi, którym mogłam zaufać w pełni. W słuchawkach brzmiała mi Honey i jej bezsensowne Lalalalalalalala Low, które na pewno w ramach zemsty na moim telefonie umieścił Nikołaj, a ja nawet nie miałam siły przełączać tego żałosnego utworu.
- Wsiadaj – usłyszałam tylko i niewiele myśląc wykonałam polecenie.
Bo w końcu co mogło mi się stać w upalny dzień, w środku miasta, kiedy dookoła ludzie pędzili we wszystkie strony i było ich tylu, że pośród takiego tłumu nikt by nic nie zauważył? No właśnie, mogło stać mi się wszystko i właśnie wszystko mi się stało. Bo jak zdołałam ogarnąć otępiałym od upału mózgiem, w samochodzie siedział Piotrek. Odjechał z piskiem opon, bo to nielegalne, zatrzymywać się na środku drogi, a moją reakcją na ten nagły zryw było kurczowe złapanie się za drzwi od samochodu.
- Rany boskie, chcesz mnie zabić? – spojrzałam na niego po raz pierwszy tego dnia trochę bardziej uważnie i nie podobało mi się to, co zobaczyłam. – Ej Piotruś, co jest? Znowu łapiesz paranoję?*
Akurat zatrzymał się na światłach i spojrzał na mnie żałośnie. Próbowałam wytrzymać jego wzrok, jednak nie udało mi się to, bo patrzenie na przyjaciela w takim stanie było ciężkie. Odwróciłam wzrok w stronę okna i zapatrzyłam w laskę, która chyba pomyliła ciemny nocny klub z zupełnie jasną ulicą i raczej nie trafiła z doborem ubrania.
- Skurwmy się – usłyszałam od niego, co przerwało moją kontemplację i zmusiło mnie do spojrzenia na Piotrka.
- Okej – odpowiedziałam tylko i milczeliśmy całą drogę do naszego mieszkania.

Przesiedliśmy się do MPK, po tym jak Piotrek odstawił samochód pod blok, zawitaliśmy w Tesko i zakupiliśmy słuszny alkohol. Przez cały czas niemal się do siebie nie odzywaliśmy, a jeśli nawet, to poruszaliśmy kwestie zupełnie nieistotne, takie jak ile litrów coli potrzeba nam do przepicia siódemki wódki. Oczywiście uważałam, że siódemka na nas dwoje to jednak trochę za dużo, na co Medium uświadomił mnie, że to, czego nie wypiję ja, dokończy on. Stanęło na tym, że właśnie wsiadaliśmy do autobusu, który zmierzał w jedynym odpowiednim kierunku, jaki przyszedł nam do głowy. Poza tym, że w autobusie nie było wolnych miejsc siedzących, to jeszcze okropnie śmierdziało, jak to zwykle bywa w komunikacji miejskiej latem. Stanęliśmy więc w przejściu, złapaliśmy się tej samej rurki i spojrzeliśmy na siebie, kiedy nasze dłonie się spotkały. W jego oczach widziałam niewyobrażalny ból i zupełnie nie wiedziałam, czym jest spowodowany. Piotrek po prostu oderwał ręce od rurki i przygarnął mnie do siebie, w tym autobusie pełnym ludzi, nie zważając na nikogo ani na nic. Był taki ciepły i taki bezbronny, nigdy nie przypuszczałam, że tak wielki facet może być tak bardzo przez coś złamany, do tej pory nie widziałam go w tak złym stanie. Autobus nagle zahamował i Piotrek przygniótł mnie do barierki, po czym oderwał się ode mnie i zaczął się śmiać, bo wylądowałam w całkiem dziwnej pozie. Śmiałam się razem z nim i dopóki nie wysiedliśmy na odpowiednim przystanku, cały autobus posyłał nam co chwila powątpiewające spojrzenia.
Wdrapywaliśmy się właśnie na górkę, z której mieliśmy mieć cudowny widok, a który był moim ukochanym w całych Kielcach. Najlepsze miejsce do chill outu, do poważnych rozmów i dzikich melanży. Pod warunkiem, że się nie było aż tak najebanym, żeby zlecieć w dół. Bo wtedy mogło być różnie.
Po wielkich wysiłkach znaleźliśmy się wreszcie na samej górze, a pod nami rozpościerał się niesamowity widok na krystalicznie czystą wodę, która wyglądała jak pokolorowana w paincie. To było fizycznie niemożliwe, żeby takie cudo natury znajdowało się w Polsce, a w dodatku na wyciągnięcie ręki. **
Postanowiłam czynić honory i złapałam flaszkę, rozlałam do dwóch setek i wręczyłam Piotrkowi jedną z nich i kiedy oboje wykrzywialiśmy twarze z powodu cieczy przepalającej przełyk, układałam sobie w głowie co takiego mogę powiedzieć. Przepiliśmy wódkę colą z gwinta i jako że nie wymyśliłam nic, powiedziałam po prostu:
- To teraz mów.
I zaczął mówić.

* to stąd http://www.youtube.com/watch?v=a1RKUM0JX7U

** http://www.polskaniezwykla.pl/pictures/original/278415.jpg To jest Wiśniówka. Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam relacje naocznych świadków i chcę tam być. 


Znowu to robię, znowu publikuję zanim skończę, ale szczerze? Mam to w dupie. :) Możecie mnie za to kochać albo nienawidzić, ja mam kaprys i ja będę!